logo WSiP logo
szukaj w archiwum
aktualny serwis
strona główna WSiP
Maciej M. Sysło

Przygotowanie nauczycieli do reformy

Nauczyciele są tym ogniwem edukacji, bez którego nie można wyobrazić sobie funkcjonowania systemu oświatowego ani przeprowadzenia w nim jakichkolwiek zmian. Dokumenty MEN dotyczące reformy mówią o zmianie statusu zawodowego nauczycieli -- i o tym dyskutuje się przede wszystkim. Ważniejszym jednak aspektem roli nauczycieli w reformowaniu polskiej oświaty jest dobre przygotowanie pedagogów do wdrożenia planowanych zmian w zakresie programów nauczania, do ustanowienia nowych relacji między pedagogami i uczniami (traktowania uczniów jako głównych podmiotów edukacji) oraz do przyjęcia nowego stylu pracy całej szkoły (która teraz jest odpowiedzialna za program swojego działania). Bez zmian systemowych również i w tym zakresie zbyt wiele osiągnąć się nie da.

Można wyróżnić dwie formy zdobywania kwalifikacji do nauczania: ukończenie studiów w uczelni wyższej lub zdobycie dodatkowych kwalifikacji na szkoleniach lub kursach doskonalenia. Obie one są niezmiernie istotne dla powodzenia przemian w polskiej oświacie -- pierwsza ma gwarantować, że nowi nauczyciele rozpoczną pracę w nowej szkole dobrze do tego przygotowani, druga -- służyć podnoszeniu kwalifikacji nauczycieli już czynnych zawodowo.

Ograniczę się do pierwszej z tych form. Wskażę na jej niedostatki widoczne zarówno w codziennej praktyce, jak i w regulacjach prawnych. Forma druga jest dora-na i nie funkcjonuje u nas jeszcze w sposób trwały -- szkoła i nauczyciel nie bardzo mogą na nią liczyć.

Podstawą przygotowania nauczycieli do pracy powinny być kierunkowe studia nauczycielskie. I tak jest w rzeczywistości -- studia nauczycielskie prowadzą wszystkie wyższe szkoły pedagogiczne i uniwersytety oraz dodatkowo wiele innych uczelni (wśród nich są nawet niektóre politechniki i szkoły ekonomiczne!). Z pozoru wszystko jest w porządku, ale czy rzeczywiście?

Postawmy pytanie: jakie jest zainteresowanie reformą szkolnictwa ze strony uczelni kształcących nauczycieli? Z moich obserwacji wynika, że niewielkie. Dokumenty MEN dotyczące reformy są wprawdzie rozsyłane do uczelni i trafiają do instytutów, ale zarówno pracownicy, jak i akademicki personel pedagogiczny interesują się nimi w stopniu znikomym. Rysuje się więc sytuacja taka, że absolwenci studiów nauczycielskich w najbliższych latach nie zostaną przygotowani do pracy w zmieniającej się szkole, i najlepiej by było natychmiast po wręczeniu im dyplomu magisterskiego wszystkich wysłać na... studia podyplomowe. Takie przypadki już się zdarzają, np. wśród kandydatów na podyplomowe studia z informatyki prowadzone przez Uniwersytet Wrocławski.

Nic w tym dziwnego, ponieważ w uczelniach kariera nauczycielska jest spychana na margines. Mam tutaj na myśli zarówno karierę pracowników uczelni, jako nauczycieli, jak i przygotowywanie studentów do kariery nauczycielskiej poza uczelnią. Składa się na to wiele czynników, a zarzuty należy kierować nie tylko pod adresem szkół wyższych, lecz i całego systemu finansowania edukacji.

Chociaż dotacje z budżetu dla poszczególnych uczelni są wyznaczane za pomocą tzw. algorytmu -- na podstawie liczby studentów i liczby nauczycieli akademickich -- to otrzymane pieniądze z trudem starczają na zorganizowanie i opłacenie podstawowych zajęć dydaktycznych. A skąd brać fundusze na unowocześnianie dydaktyki, tworzenie pomocy dydaktycznych, prace podstawowe z dziedziny nauczania itp.? Brak również dodatkowych finansów na dostosowanie studiów nauczycielskich do wymagań reformy oświaty.

Uczelnie są wprawdzie wspierane dodatkowymi środkami finansowymi przez Komitet Badań Naukowych (KBN). Ten jednak -- ze względów statutowych -- w swoich decyzjach kieruje się rankingami sporządzanymi na podstawie ankiet, które zawierają wyłącznie dane dotyczące prowadzonych badań naukowych. Praktyka to potwierdza. Wnioski do KBN o finansowanie projektów poświęconych dydaktyce (np. dotyczące opracowania mającego charakter podręcznika) są odrzucane, nawet jeśli realizacja danego projektu wymaga olbrzymiego doświadczenia i osiągnięć w pracy badawczej. Niektórzy recenzenci wniosków do KBN zdobywają się przy tym na uzasadnienia tak oryginalne, jak to, które znalazło się w recenzji mojego wniosku. Informuje ono, że poświęcając się dydaktyce, odchodzę od badań naukowych. W opinii KBN zatem, osoba zajmująca się edukacją jest podejrzana o to, że nie będzie miała czasu na wykonanie projektu naukowego.

A przecież nauczyciele opuszczający uczelnie stanowią bardzo poka-ną grupę absolwentów i wypadałoby potraktować ją poważnie. W komentarzu do jednego z rankingów uczelni, zamieszczonego we Wprost, napisano, że "masówka" wypiera jakość [kształcenia]. Niestety, do kształcenia nauczycieli odnosi się również i to, co nazywa się "cyklem niekompetencji": niewłaściwie przygotowani nauczyciele idą do szkół, by tam kształcić na złych wzorcach wyniesionych z uczelni, a słabo przygotowani studenci -- w wyniku ujemnej selekcji -- są kierowani na studia nauczycielskie, lub sami je wybierają. I cykl zamyka się.

W uczelniach panuje pogląd, że dobry naukowiec to dobry nauczyciel akademicki. I jest to jedyna refleksja nad rolą naukowca -- jako nauczyciela studentów -- wygłaszana w uczelniach. Tutaj dygresja: skąd w ustawie wzięła się nazwa "nauczyciel akademicki" w odniesieniu do prowadzących zajęcia dydaktyczne, jeśli najczęściej takie osoby nie mają przygotowania pedagogicznego, czyli z formalnego punktu widzenia nie mogłyby uczyć w... szkole średniej. Większość absolwentów pozostających w uczelniach myśli przede wszystkim o karierze naukowej, rzadko o nauczaniu. Nie kierują nimi pobudki pedagogiczne. Wielu, jeśli nie większość, profesorów uważa, że prezentowanie spójnego i interesującego wykładu z ich własnej dziedziny badań jest dobrym nauczaniem, gdyż jasno przedstawia fragment tej dziedziny. Jeśli studenci niewiele z tego wynoszą, to ich wina, a nie sposobu nauczania.

Spojrzenie na nauczanie musi zmienić się najpierw w uczelniach, jeśli mają one właściwie przygotowywać nauczycieli reformowanej szkoły, w której, zgodnie z założeniami MEN, uczniowie będą zdobywać własne wykształcenie. Aby nacisk był kładziony na nauczanie, a nie tylko na klarowne przedstawianie własnej dyscypliny naukowej, uwaga profesorów powinna skupiać się przede wszystkim na studentach i ich oczekiwaniach oraz potrzebach edukacyjnych. Dzisiejsze mechanizmy zarządzania uczelniami, zwłaszcza finansowe, niestety utwierdzają status quo i nie promują zmian idących w kierunku poprawy nauczania. Liczą się, przynoszą uznanie i decydują o awansie jedynie osiągnięcia nauczyciela akademickiego w jego dziedzinie badań.

Jest okazja, by zmienił się stosunek uczelni do zawodu nauczyciela. Wchodzą przecież w życie kryteria akredytacji uczelni. Powinno znale-ć się w nich miejsce na ocenę uczelni zarówno pod względem wypełniania obowiązków dydaktycznych, jak i przygotowywania przyszłych nauczycieli zgodnie ze standardami przygotowania do zawodu. Niestety, lektura kryteriów nie napawa optymizmem -- kryteria dotyczące nauczania i nauczycieli są zamieszczone w końcowej części listy kryteriów akredytacji uczelni. I można przypuszczać, że podobnie jest w praktyce akredytacyjnej.


Profesor Maciej M. Sysło pracuje w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego i zajmuje się powszechną edukacją informatyczną.

Szukaj w Archiwum ] [ Aktualny Serwis ] [ Strona Główna ]