logo WSiP logo
szukaj w archiwum
aktualny serwis
strona główna WSiP

Wychowanie moralne a wyniki nauczania

Wychowawcza rola szkoły jest przedmiotem wielu dyskusji towarzyszących wprowadzaniu reformy oświaty. Z jednej strony mamy poczucie, że pozostawienie spraw wychowania wyłącznie rodzinie, często niewydolnej wychowawczo. doprowadzi do dalszej brutalizacji życia szkolnego, wzrostu przestępczości młodocianych itp. Jednakże proponowane programy wychowawcze spotykają się często z krytyką, pomówieniami o kolejną ideologizację, klerykalizację itp.

Te problemy kraje zachodnie przeszły wiele lat temu. Silna presja na laicyzację szkół doprowadziła do usunięcia z nich nie tylko religii, ale i zagadnień dotyczących wartości moralnych. Sytuacja obecnie wygląda zupełnie inaczej. W Wielkiej Brytanii nie próbuje się wprowadzania religii (no, bo której, jeżeli w zglobalizowanym świecie, w większości klas mamy przedstawicieli kilku, a nawet kilkunastu religii), ale wychowanie moralne staje się częścią narodowego programu nauczania (national curriculum), czyli odpowiednika naszej podstawy programowej.

Przykładem może być szkoła w biednej dzielnicy Birmingham opisana w dodatku edukacyjnym angielskiego dziennika Independent z dnia 21 stycznia 1999.

Do szkoły tej uczęszczały dzieci biedne: 70% z nich korzystało z darmowych obiadów (przy średniej krajowej 18%), a jedna trzecia została sklasyfikowana jako dzieci spejalnej troski (special educational needs). W wyniku przeprowadzonej wizytacji przed dwoma laty szkołę postanowiono zamknąć z powodu fatalnych wyników nauczania.

Nowa dyrektorka, p. Sandra Walton postanowiła jednak spróbować wprowadzić pewne zmiany, które mogłyby szkołę uratować. Stwierdziła ona, że jeśli podstawowe warunki bytowe i poczucie bezpieczeństwa nie są zapewnione w przypadku większości jej uczniów -- nie mogą oni osiągać zadawalających wyników w nauce. Brak bezpieczeństwa w tej szkole wynikał z dość powszechnego zjawiska atakowania, poniżania i dokuczania jednym uczniom (zwykle młodszym i słabszym) przez innych, znanej i u nas z wojska, a także coraz częściej ze szkół -- "fali".

Pani Walton doszła do wniosku, że należy uczyć poszanowania wartości takich jak uczciwość, prawdomówność, wzajemny szacunek itp. tak, jak uczy się przedmiotów szkolnych. Po uzgodnieniach w radzie pedagogicznej określono t.zw. "złote zasady" obowiązujące wszystkich w całej szkole. Brzmiały one następująco:

  • "Otaczamy troską wszystkich i wszystko".
  • "Staramy się jak najlepiej".
  • "Mówimy prawdę".
  • "Słuchamy innych".
  • "Pracujemy razem".
  • "Tworzymy zespół".

Zasady te zostały porozwieszane na ścianach w całej szkole (z toaletami włącznie!)
Były też kolorowe plakaty:

  • "Dziękuję, że mnie słuchasz."
  • "Dziękuję, że jesteś uprzejmy" itp.

Zorganizowano też tydzień walki z "falą" i rozwieszono zdjęcia z akcji, jak sobie z tym zjawiskiem radzić, do kogo się zwrócić w razie kłopotów. Nawet pięciolatkowie brali udział w dyskusjach na ten temat. Zarówno dyrekcja, jak i rada pedagogiczna zdawały sobie sprawę, że to dopiero początek drogi, ale obserwowano dużą zmianę w zachowaniu uczniów i ich rodziców.

Powtórna wizytacja szkoły wykazała duży postęp w wynikach nauczania, nie ma już mowy o zamknięciu szkoły. Można uznać tę opis tej "cudownej przemiany" za opowiastkę naiwną i niezbyt prawdopodobną, gdyby nie te wyraźnie lepsze wyniki nauczania.

Cóż się jednak w tej szkole stało?

Otóż i nauczyciele, i uczniowie zaczęli ze sobą rozmawiać, współpracować, słuchać się wzajemnie. Wspólnie ułożyli plan działania, wspólnie uzyskali akceptację na jego wprowadzenie, wspólnie go realizowali. Ostatnia ze "złotych zasad" brzmiała: "jesteśmy zespołem" (we are the team).

Wiele niedomagań naszego systemu oświaty wynika z faktu, że nie bardzo umiemy ze sobą współpracować. Mamy szkoły, w których są świetni nauczyciele, ale działają w pojedynkę. Dotyczy to nie tylko prób tworzenia programów bloków przedmiotowych dla zreformowanej szkoły podstawowej, czy korelacji treści przedmiotowych dla gimnazjum, ale i programu wychowawczego szkoły.

Na początku XIX wieku doktór Tomasz Arnold, dyrektor szkoły w Rugby tak sformułował zasady, którymi winni się kierować nauczyciele jego szkoły:
"Przede wszystkim musimy dbać o zasady moralne i religijne, następnie o dżentelmeńskie maniery, a na trzecim miejscu o rozwój intelektualny".
Być może dzisiaj ta kolejność wydaje się anachroniczna, ale na pewno warta refleksji.


Aktualny Serwis ] [ Strona Główna ]